Spokojnie. To tylko bujak!
Oj tam, oj tam.
Wyszlifować i złożyć. Żadna filozofia i tak generalnie, to prosta sprawa.
A wygląda to tak.
Każdy bujak to kilka godzin (na pozór łatwej) pracy.
Płozy. Wycinam na OGROMNEJ maszynie CNC, ale nikt nie robi tego bezinteresownie i za darmo. Cały towar muszę odebrać sama - a właściwie, to wysyłam po niego męża. Co by nie tracić czasu.
Kiedy płozy znajdą się już u mnie muszę je wyszlifować i zaoblić ich brzegi. Wycinanie maszynowe nie oznacza, że jest to produkt do użycia "od ręki". Surowa płyta (prosto spod maszyny) ma mnóstwo drzazg i zadziorów.
Mam do tego specjalne "żelazko" (haha! Nienawidzę prasować!).
Dziadostwo ciężkie i mało poręczne. Aby wszystko było gładkie trzeba się nieźle namachać - wierzcie mi - po godzinie z tą maszynką odpadają ręce.
Sklejka przyjeżdża w stanie SUROWYM, więc trzeba ją jakoś zabezpieczyć np. zaolejować.
Do tego celu wykorzystuję olej lniany służący do impregnacji drewna, który kupuję w baniakach. Rozgrzewam go (uważając, aby nie osiągnął zbyt wysokiej temperatury), a potem WARSTWAMI nakładam na drewno.
Kolejna rzecz to deski, po które także jeździmy sami. Jest to drzewo sosnowe lub sklejka. Używamy ich do szczebli, a także do wykonania zjeżdżalni.
Sosna ma swoje wady i zalety - jest lekka, ale bywają deski z dużą ilością sęków. Może być pięknie wybarwiona, choć nie wszystkim może to się podobać.
Deski trzeba pociąć, zaoblić, wyfrezować, wyszlifować.
Kolejny etap to nawiercenie dziurek na wkręty i w końcu złożenie wszystkiego w całość, ponowne przeszlifowanie i sprawdzenie czy aby na pewno wszystko jest ok - choć przyznaję - jestem tylko człowiekiem (permanentnie niewyspanym) i czasami mogę czegoś nie zauważyć.
I takim sposobem powstaje Wasz bujak.
Najczęściej trzeba go jeszcze gdzieś wysłać, a to kolejny z etapów.
Zamówić kartony, poskładać je, obkleić kilometrami taśmy. Wydrukować i przyczepić instrukcje (plus drobne "gratisy") i opakować go folią bąbelkową, której serdecznie nie znoszę, ale to obecnie najtańszy sposób zabezpieczenia paczki na czas podróży.
Wydrukować adres / etykietę aby nie pomylić paczek, załadować na samochód i SAMEMU dostarczyć do kuriera.
Prawda, że proste?
Wyszlifować i złożyć. Żadna filozofia i tak generalnie, to prosta sprawa.
A wygląda to tak.
Każdy bujak to kilka godzin (na pozór łatwej) pracy.
Płozy. Wycinam na OGROMNEJ maszynie CNC, ale nikt nie robi tego bezinteresownie i za darmo. Cały towar muszę odebrać sama - a właściwie, to wysyłam po niego męża. Co by nie tracić czasu.
Kiedy płozy znajdą się już u mnie muszę je wyszlifować i zaoblić ich brzegi. Wycinanie maszynowe nie oznacza, że jest to produkt do użycia "od ręki". Surowa płyta (prosto spod maszyny) ma mnóstwo drzazg i zadziorów.
Mam do tego specjalne "żelazko" (haha! Nienawidzę prasować!).
Dziadostwo ciężkie i mało poręczne. Aby wszystko było gładkie trzeba się nieźle namachać - wierzcie mi - po godzinie z tą maszynką odpadają ręce.
Sklejka przyjeżdża w stanie SUROWYM, więc trzeba ją jakoś zabezpieczyć np. zaolejować.
Do tego celu wykorzystuję olej lniany służący do impregnacji drewna, który kupuję w baniakach. Rozgrzewam go (uważając, aby nie osiągnął zbyt wysokiej temperatury), a potem WARSTWAMI nakładam na drewno.
Kolejna rzecz to deski, po które także jeździmy sami. Jest to drzewo sosnowe lub sklejka. Używamy ich do szczebli, a także do wykonania zjeżdżalni.
Sosna ma swoje wady i zalety - jest lekka, ale bywają deski z dużą ilością sęków. Może być pięknie wybarwiona, choć nie wszystkim może to się podobać.
Deski trzeba pociąć, zaoblić, wyfrezować, wyszlifować.
Kolejny etap to nawiercenie dziurek na wkręty i w końcu złożenie wszystkiego w całość, ponowne przeszlifowanie i sprawdzenie czy aby na pewno wszystko jest ok - choć przyznaję - jestem tylko człowiekiem (permanentnie niewyspanym) i czasami mogę czegoś nie zauważyć.
I takim sposobem powstaje Wasz bujak.
Najczęściej trzeba go jeszcze gdzieś wysłać, a to kolejny z etapów.
Zamówić kartony, poskładać je, obkleić kilometrami taśmy. Wydrukować i przyczepić instrukcje (plus drobne "gratisy") i opakować go folią bąbelkową, której serdecznie nie znoszę, ale to obecnie najtańszy sposób zabezpieczenia paczki na czas podróży.
Wydrukować adres / etykietę aby nie pomylić paczek, załadować na samochód i SAMEMU dostarczyć do kuriera.
Prawda, że proste?